Odkryłam w sobie coś nowego. Chyba codzienie coś o sobie, sobie uświadamiam. Ty razem okazało się że mam w sobie cos z podróżnika. Wczoraj wybrałam się z moim bratem do Krakowa. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to że sama opracowałam trasę, która nie obejmowała rynku głównego a na Stare miasto wybraliśmy się tylko po to żeby zjeść obiad (wałówę przygotowaną przez brata) na trawie przy Wiśle. Było dużo łażenia i oglądania mniej znanych miejsc. Ciekawe gdzie jeszcze przyjdzie mi łazić z mapą w ręce... Rozmarzyłam się kapkę. Gdziekolwiek by to było sprawi mi to dużą frajdę.
Dodaj komentarz