Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
30 |
31 |
01 |
02
|
03
|
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11
|
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19
|
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
Archiwum listopad 2006
Kiedy rozmawiałam z nim w sobotę (tę tydzień temu) przejął się tym co mu powiedziałam i wyraźnie dał mi do zrozumienia że mu zależy.Nie powiedział przepraszam. Nie moge go do tego zmusić. Od wtorku nie daje znaku życia. Kiedy rozmawialiśmy strasznie myliły mu się dni tygodnia, pytał w sobotę na którą idę do szkoły następnego dnia. Tak tłumaczę wszystkim dookoła dlaczgo się nie odzywa. Tylko do mnie ta argumentacja nie dociera. Boli mnie to, czuję się samotna. Dziś mam urodziny. Rodzinka była na obiedzie, było sympatycznie. Wydaje mi się że wie że dziś są moje urodziny. Może się odezwie...
Jestem naiwna. Nie potrafię sobie dać z tym rady. Znowu. Znowu dałam mu szansę. Chociaż byłam dość asertywna bo myślał że pójdzie mu ze mną łatwiej. Boję się że znowu mi to zrobi i znowu będę cierpiała. Za bardzo się zangażowałam i teraz nie ma drogi ucieczki.
Już mi się nie chce płakać. Wyrosła mi skorupka. Będzie miał problemy jeśli będzie sie próbował przez nią przebić. Nie będę cierpieć. Zebrałam się w sobie.
Mam to już wszystko gdzieś. Nie będę się martwić ani starać. Nie chcę być sama we dwoje. Wole być po prostu sama. Nie odwzwę się do niego. Ciekawe kiedy i czy wogóle to zauważy. Choć dobrze mi z nim...